Polskie forum o animacji "Jak wytresować smoka"

Nowinki, rozmowy o postaciach, fan art, opowiadania i wiele innych.

Ogłoszenie

Na naszym forum pojawiła się nowa kategoria w Luźnym dziale :) Od dzisiaj możecie też dodawać swoje zdjęcia / rysunki do galerii, która znajduje się w panelu u góry. :)

#31 2014-09-14 15:11:28

Antrakt

Uczeń Akademii

Zarejestrowany: 2014-09-06
Posty: 50

Re: To całkiem nowa historia

Rzeczywiście, nie zauważyłem, dziękuję za sprostowanie .

Chinatsa napisał:

Co do momentu uderzenia: Tak biłam się z myślami kto to zrobi, ale doszłam do wniosku, że i Sączysmark powinien wyraźnie zaznaczyć swoją obecność tam, a Astrid nie mogła ciągle czegoś robić. Są też inni bohaterowie mimo wszystko i im czas też trzeba dać. Poza tym jakoś tak bardziej on mi pasował, Astrid może i jest jaka jest, ale sądzę, że musiała by się dłużej zastanowić by faktycznie uderzyć Czkawkę, nie dla zabawy. Natomiast Sączysmark jak to on, najpierw działa, potem myśli.
Płacząca Astrid ma pokazać, że to mimo wszystko też człowiek i też cierpi widząc cierpienie kogoś, kogo kocha.

Przyjmuję do wiadomości takie wytłumaczenie, ale musiałem to zaznaczyć, gdyż płacząca Astrid to zdecydowanie bardzo rzadki widok .

Offline

 

#32 2014-09-14 21:07:21

 amse

Nowy użytkownik

Zarejestrowany: 2014-09-12
Posty: 1

Re: To całkiem nowa historia

Świetny rodział, mimo iż nie wydarzyło się wiele, to bardzo mi się podobał.
Życzę weny i pozdrawiam .

Offline

 

#33 2014-09-17 21:03:59

 Chinatsa

ADMIN

Zarejestrowany: 2014-08-28
Posty: 149

Re: To całkiem nowa historia

Rozdział 8)




- Nie patrz tak na mnie.
- Ja po prostu...
- Przestań.
Otworzyłem drzwi do Sali i zrobiłem Astrid miejsce by mogła wejść pierwsza. Mimo iż w środku panował zamęt, gwar szybko ucichł gdy zgromadzeni zauważyli nasze przyjście. Zamknąłem drzwi. Mieliśmy jeszcze chwilkę czasu dla siebie, dlatego lekko przekręciłem głowę w stronę Astrid i odezwałem się półszeptem.
- Astrid...
- Przestań. - powtórzyła i założyła ręce na piersi. Westchnąłem przeciągle.
Kiedy tylko Astrid pozbierała się i przestała płakać mogłem dosłownie wyczuć jej złość. Cóż, pierwszy raz widziałem płaczącą Astrid i byłem pewien, że nie chciała by ktokolwiek widział ją w takim stanie. Szybko wróciła do dawnej siebie, o wiele szybciej niż ja. Ale to była Astrid. Kiedy wypuściłem ją ze swoich objęć odwróciła się ode mnie i zabrała za sprzątanie pokoju. wtedy jeszcze nie miałem siły wstać i jej pomóc, po prostu patrzyłem na nią, na jej ruchy, na mieniące się kosmyki złotych włosów w blasku słońca i delikatne dłonie zbierające z podłogi kawałki wazonu. Z cichym skrzypnięciem krzesła wstałem i przechodząc parę kroków klęknąłem obok Astrid.
Po jakimś czasie pokój był posprzątany, a raczej nie było już tego, co z tak wielką satysfakcją rozbijałem o ściany i podłogę. Izba znów wydawała się duża, pusta, przytłaczająca i zbyt czysta . Teraz już wiem dlaczego ludzie najchętniej rozbijają rzeczy, dlaczego demolują swoje pokoje kiedy przepełnia ich wściekłość. Patrząc na chaos który stworzyliśmy uświadamiamy sobie podświadomie, że tego nam brakowało. Czegoś, co odzwierciedli nasze uczucia, nasze myśli, często tak bardzo niespójne i szaleńcze.
Bałem się, że mama zdąży wrócić w tym czasie, jednak Sączysmark albo musiał jej długo szukać, albo uznała że powinna zostawić mnie i Astrid samych. Nie chciałem żeby była świadkiem tego wszystkiego, już i tak wystarczy, że będzie musiała się dowiedzieć, że Drago jeszcze nie dał za wygraną.
Jakim cudem przeżył?
Nie mogłem powstrzymać się od ironicznej myśli, że Drago próbował zabić tatę ogniem. Nie udało mu się, to lód pozbawił go życia. Czy w takim razie woda, która nie zdołała pokonać Drago zostanie zastąpiona przez ogień? Kamień lub stal?
- Czkawka - Astrid wyrwała mnie z zamyślań. Już prawie dotarliśmy na podest w Sali. Ten sam, z którego przemawiałem zaledwie kilkadziesiąt godzin temu.
- Mam odejść czy...
- Zostań ze mną. - nie był to rozkaz a zwykła prośba. Wiem, że miałem przy sobie Szczerbatka, ale potrzebowałem też towarzystwa człowieka . To chyba normalne. Tak jak ostatnio stanąłem na środku. Szczerbatek stał obok mnie i mruczał cicho. Położyłem dłoń na jego głowie i podrapałem za uchem, ledwo muskając łuski palcami. To mu wystarczyło. Popatrzył na mnie przekrzywiając lekko głowę. Astrid zajęła miejsce po mojej lewej stronie i stała wyprostowana czekając aż zacznę mówić. Popatrzyłem na zebranych. Było ich około trzydziestu. Oczywiście wszyscy Jeźdźcy, Gothi, Pyskacz, mama... Oni stali w pierwszym rzędzie. Reszta, czyli ci, których ojciec mianował najróżniejszymi tytułami, stali i ze spokojem czekali aż coś powiem. Tym razem nie było skandowań, nie było krzyków, nie było pięści uniesionych w górę. Cisza. Cisza jak gdyby ktoś nagle wyłączył wszystkie dźwięki i pozostawił tylko oddech i myśli. Nabrałem powietrza w płuca i ponownie rozglądnąłem się po twarzach. Na chwilę też zerknąłem ponad głowami zebranych, jednak tym razem taty nigdzie nie było. Musiałem radzić sobie sam.
- Półtora miesiąca temu nasza wioska została zaatakowana przez Drago - niektórzy słysząc imię splunęli na podłogę, jeszcze inni rzucili pod nosem przekleństwo. Może i też miałem ochotę powiedzieć nie jedno brzydkie słowo, ale teraz musiałem się powstrzymać.
Wódz panuje nad emocjami.
- Wygraliśmy tamtą bitwę, okupioną życiem naszych przyjaciół, braci, synów, ojców - przez ułamek sekundy znów poczułem jak gardło zaczyna niebezpiecznie palić, jednak udało mi się pozbierać. Tym razem chcę być jak tata. - Dzięki nim mogliśmy stanąć na nogi i zabrać się za odbudowę osady. Jeszcze nie wszystko jest dokończone, ale najważniejsze, że jesteśmy tu i teraz. Razem. Ostatnimi czasy nie popisałem się jako wódz. - pochyliłem lekko głowę w geście pokory. Byłem im winny wyjaśnienia. - Mój ból po stracie ojca wciąż istnieje i będzie istniał, tak jak wasz ból. Jednak - uniosłem głowę i spojrzałem płomiennym wzrokiem na twarze zgromadzonych, stare i młode, pełne blizn i te jeszcze nienaruszone. Konkretnie jedna. Ivar stał między mamą a Gothi a jego chude ramiona ściskały pokaźnych rozmiarów topór. Jako jedyny z nowych jeźdźców został wezwany na posiedzenie. Malec miał ledwie jedenaście lat, był więc najmłodszy spośród wszystkich, ale nie mniej ważny. - Jednak musimy raz jeszcze chwycić za broń i bronić wyspy. Drago nie zamierza się jeszcze poddawać.
Po tych słowach po Sali rozniósł się poszum szeptów i głośniejszych tonów.
- Co to znaczy?
- Czy on żyje?
- Ktoś go widział?
- Co powinniśmy zrobić?
Uniosłem dłoń i znów zapadła cisza.
- Wiemy do czego zdolny jest Drago. Zrobi wszystko byle nas zniszczyć, dlatego musimy być przygotowani. Już samo to, że dał znać znaczy że planuje coś, czego wolelibyśmy z pewnością uniknąć. Wiecie o hełmie Stoika. - jakże dziwnie było nazywać swego ojca po imieniu! Kiedy wymawia się jego imię nagle przestaje być tatą, a staje się kolejną osobą pośród tłumu, wyróżniającą się jedynie bardziej konkretną i nagle pełną tajemnic osobowością. Tata to przecież tata. - Drago jakimś sposobem znalazł hełm i przez niego postanowił przesłać nam wiadomość. Chciał nas tym samym osłabić rzucając pomiędzy nas duchy przeszłości, ale zapomniał, że jesteśmy wikingami. Nie poddajemy się, niezależnie od sytuacji walczymy do końca.
Dopiero teraz dziesiątki rąk powędrowało do góry i zaskandowało.
- Jesteśmy jak skała!
- Skoro chce znów się bić, niech przyjdzie zatem!
- Pokonamy go!
- Nie poddamy się!
Astrid zerknęła w moją stronę i uniosła kącik ust. Ja również powstrzymałem się od szerszego uśmiechu. Taki widok zapiera dech, każe stać wyprostowanym i dumnie patrzeć na tych, którzy przekonani o sile swej krwi pójdą z tobą w bój. To właśnie miała na myśli Astrid kiedy mówiła, że nie jestem sam. Nie jestem. Mam swoich ludzi, przyjaciół i smoki. Nawet jeżeli myślimy, że powinniśmy zrobić coś sami, nie możemy odtrącać ręki, która chce nam pomóc. Być może to właśnie ona uratuje nam i innym życie.
- Chciałem... - tłum natychmiast ucichł i skierował na mnie uważne spojrzenia. - Chciałem po prostu powiedzieć, że nie pozwolę by komukolwiek stała się krzywda. Teraz już wiem, że Drago nie jest osobą, którą można namówić do czegokolwiek, więc skoro chce walczyć, jestem gotowy.
Mama nieznacznie skinęła w moją stronę głową. Jeszcze chwilę przemawiałem, prosiłem by każdy zwracał większą uwagę na to co się dzieje, wyznaczyłem nocne i dzienne patrole. W końcu pozwoliłem wszystkim się rozejść. Ludzie powoli powracali do swoich obowiązków. Przez otwierane co chwilę drzwi wdzierał się wiatr ze śniegiem. Szybko jednak topniał czując blask ognia rozgrzewający ogromne pomieszczenie. Schodziłem z podwyższenia kiedy poczułem jak ktoś chwyta mnie za rękę.
- Ivar? - zdziwiłem się unosząc brwi. Malec był mi ledwie powyżej pasa więc widziałem tylko czubek jego głowy a raczej hełmu. W końcu popatrzył na mnie niepewnie.
- Dlaczego Szef wezwał tylko mnie?
Westchnąłem. Chyba jednak musiałem się przyzwyczaić do tego, że ludzie nazywają mnie szefem, wodzem. Czkawka już nie istnieje. Nie dla nich. I ja czasem zapominam, ale wtedy pojawia się Astrid, mama, Śledzik i inni Jeźdźcy.
- Chciałem żebyś tu był, ponieważ jesteś najlepszy z Akademii.
- Naprawdę? - wyglądał naprawdę uroczo. Oczy szeroko otwarte, tak samo usta, zastygłe w niedowierzaniu i ten ton pełen radości. Ciszyłem się tym bardziej, że to była prawda. Ivar był najlepszy.
- Naprawdę. Posłuchaj... - kucnąłem tak by moja twarz i jego znajdowały się na tej samej wysokości. Malec stał oniemiały. - Jesteś naprawdę inteligentny. Słyszałeś co mówią ludzie?
- Że pojawiła się druga Nocna Furia.
Przytaknąłem.
- Musimy się dowiedzieć, czy to naprawdę była ona. Jeżeli cokolwiek przyjdzie ci do głowy, przychodź o każdej porze dnia i nocy.
Chłopak energicznie pokiwał głową, ukłonił się tak głęboko, że musiał przytrzymać hełm dłonią i niczym tajfun przebiegł przez Salę wypadając na zewnątrz. Wyprostowałem się i patrzyłem chwilę na zamknięte drzwi.
- No to co robimy? - Sączysmark i reszta zbliżyli się do mnie. Jorgenson przeciągał się leniwie, bliźniaki jak zwykle kłóciły się o coś a Astrid i Śledzik przyglądali im się z dezaprobatą.
- Na razie nic. - odparłem opadając na krzesło. Usłyszałem jak coś stuknęło więc odwróciłem głowę. Na stole stała miska z parującą zupą.
- Dla ciebie. Bez wymówek tym razem.  - mama wskazała na talerz i przechodząc obok mnie położyła na chwilę dłoń na moim ramieniu. - Potrzebujesz tego.
Ruszyła w stronę wyjścia a za nią poczłapał Chmuroskok. Reszta naszych smoków drzemała na podłodze, tylko Szczerbatek siedział wyprostowany pilnując mnie i innych. Chwyciłem łyżkę i niechętnie przyglądnąłem się zupie. Pachniała dobrze, ale nie zmieniało to tego, że kompletnie nie miałem na nią ochoty. Ława zaskrzypiała kiedy Astrid usiadła obok mnie. Śledzik usadowił się naprzeciwko nas, Sączymark opierał się wygodnie o Hakokła a bliźniacy w dalszym ciągu walczyli między sobą. Spróbowałem zupy. Skrzywiłem się przytakując sobie w myślach. Danie rzeczywiście pozbawione było jakiegokolwiek smaku.
- Sądzicie, że Drago znowu ma kontrolę nad jakimiś smokami? - zapytał Śledzik kładąc dłoń na grzbiecie Sztukamięs i patrząc na nią z niepokojem.
- Niby jak? - zadrwił Sączysmark - Przecież Szczerbatek jest Alfą.
- Zapominasz, że mimo iż Oszołomostrachy są rzadko spotykane, jest ich kilka.
- Daj spokój Astrid, myślisz, że Drago chował w kieszeni drugiego?
Astrid popatrzyła morderczym wzrokiem na Sączysmarka, postanowiłem więc wtrącić się do dyskusji.
- Sączysmark ma rację, nie sądzę, żeby Drago miał jeszcze jednego, natomiast prawdopodobnie wciąż ma tamtego.
- Nie wystąpi ponownie przeciwko Szczerbatkowi - Astrid odgarnęła włosy i niechcący otarła się ramieniem o moje plecy. Po moim kręgosłupie przebiegł przyjemny dreszcz.
- Mamy smoki, nie musimy martwić się na zapas. - odparł spokojnie Śledzik opierając się rękami o stół.
- Może i racja... - zgodziłem się, jednak wciąż pozostawała zagadka tajemniczego smoka i hełmu. Skąd Drago miał hełm taty?
- W każdym bądź razie, trzeba się najpierw dowiedzieć...
Drzwi do Sali otworzyły się z hukiem i jak na zawołanie wszyscy odwróciliśmy się w stronę wejścia. Najpierw do środka wleciał Straszliwiec Straszliwy a zaraz za nim pojawiła się mała postać. Ivar. Hełm trzymał w ręce, włosy potargane przez wiatr sterczały na wszystkie strony a na policzkach wykwitły rumieńce. Ruszył w naszą stronę, ale gdy zobaczył wszystkich Jeźdźców przystanął onieśmielony.
- Co się stało Ivar? - zapytałem podnosząc się z krzesła i robiąc kilka kroków w jego stronę. Ivar popatrzył na mnie rozgorączkowanym wzrokiem.
- Mam odpowiedź!
- Patrzcie, mały Czkawka! - Szpadka wskazała na malca a ja poczułem zażenowanie. Ivar zarumienił się jeszcze bardziej ale zdawał się też trochę bardziej prostować plecy a po twarzy przebiegł cień dumy.
- Jaką odpowiedź? - Śledzik uśmiechnął się zachęcająco do Ivara. Zaraz po mnie, to jego darzył ogromnym zaufaniem. Nic dziwnego, Śledzik działał tak na każdego.
- Odnośnie drugiej Nocnej Furii! - Ivar aż zapiszczał z podnicenia. Ledwo co mógł wytrzymać.
- Słuchamy Ivar. Czego się dowiedziałeś? - serce zabiło mi mocniej a i Szczerbatek jakby nasłuchiwał uważnie.
Astrid siedziała wyprostowana i patrzyła uważnie na chłopaka, biźniaki uspokoiły się i również czekały na wyjaśnienie zagadki. Sączysmark zacisnął palce na rogach Hakokła a Śledzik ledwo dawał radę usiedzieć na miejscu. Ja wciąż patrzyłem prosto w oczy Ivara. W końcu wziął oddech. Cisza w Sali była coraz trudniejsza do wytrzymania.
- Zostaliśmy wszyscy oszukani. To nie była Nocna Furia.
Z jednej strony poczułem ulgę, a z drugiej żal. Szkoda mi było Szczerbatka. Już było tak blisko by mógł odnaleźć swoją rodzinę... Smok trącił mnie pyskiem. Popatrzyłem w jego smutne oczy i pogładziłem delikatnie jego nos uśmiechając się przepraszająco.
- Skąd wiesz, że zostaliśmy oszukani? - Astrid założyła ręce na piersi a Ivar cofnął się o krok. Lubił Astrid, ale czuł przed nią ogromny respekt.
Na chwilę zerknąłem w stronę jednego z filarów. Znów wydało mi się, że widzę tatę. Tym razem opierał się o kamień a jego sylwetka była rozmazana, bledła im dłużej się w nią wpatrywałem. Uśmiechnął się. Poczułem jak z mojego serca spada coś ciężkiego sprawiając, że poczułem się trochę lepiej. To kolejny lodowy sopel, który wbijał się w serce. Powoli odpadają, znikają, a wraz z nimi znika cierpienie. Sporo ich jeszcze zostało, ale przynajmniej zacząłem walczyć. Sylwetka taty rozmyła się całkowicie a cień rzucany przez ogień pełzał po ścianie niczym gigantyczne węże. Odprężał, usypiał, hipnotyzował...
Nagle zrozumiałem. Odkryłem to, co odkrył i Ivar. Spojrzałem na niego a on niby czytając w moich myślach kiwnął głową wciąż onieśmielony.
To było tak proste, a jednak nie zwróciliśmy na to uwagi. Nikt z nas, a przecież tak doskonale znaliśmy się na smokach. Chyba zbyt pochopnie sądziliśmy, że skoro coś widzimy, to takie jest w rzeczywistości.
Przecież już wcześniej doświadczyłem czegoś podobnego, w śnie. Potrzebowaliśmy chyba nowych, otwartych umysłów, które będą patrzyć racjonalnie, będą poszukiwać, rozpatrywać wszystko od A do Z...
- Wszystkich nas omamił... - szepnąłem spoglądając ponad Ivara na ścianę, na której znajdowały się malowidła wszystkich znanych nam gatunków smoków.
Odpowiedź była dosłownie na wyciągnięcie ręki.

C.d.n.


~~***~~


No hej! Przepraszam że znów w takim momencie... ^-^'. Mam dla was też jeszcze informację. Od jutra wracam do starej pracy więc rozdziały mogą wychodzić z troszkę dłuższymi przerwami ale nie takimi znowu strasznymi. Po prostu dajcie mi dodatkowy dzień lub dwa. Spowodowane jest to tym, że prawdopodobnie znowu będę siedziała na zmianie popołudniowej co oznacza, że kiedy wy o 23 będziecie się kłaść spać, ja dopiero będę kończyć pracę. No i każda sobota do 15 więc pozostaje tylko niedziela jako normalny dzień. Życie jest okropne, ale zarabiać trzeba. No cóż, znam ludzi, lubimy się, więc nie jest źle
Trzymajcie się ciepło i do usłyszenia niebawem.


- - - - - -
"Szef ochrania to, co jest jego."

Offline

 

#34 2014-09-18 19:10:48

Antrakt

Uczeń Akademii

Zarejestrowany: 2014-09-06
Posty: 50

Re: To całkiem nowa historia

Marka nadal trzyma bardzo wysoki poziom, szczególnie podoba mi się zwiększanie znaczenia bohaterów drugoplanowych, bo są świetnie wplatane wątki z nimi . Także prawdziwa Astrid wróciła - mam się z czego cieszyć . Aż szkoda, że trzeba tak długo czekać na kolejne rozdziały, bo coś takiego można by było czytać godzinami przy ulubionej herbacie .

Offline

 

#35 2014-09-21 00:45:41

 Chinatsa

ADMIN

Zarejestrowany: 2014-08-28
Posty: 149

Re: To całkiem nowa historia

Rozdział 9)




Często nie zauważamy tego, co jest tuż przed nami. Szukamy odpowiedzi tak daleko, jak to tylko możliwe. Czasami gubimy się już na zawsze a pytania pozostają, zagadki nie znajdują rozwiązania. Czasami też przez przypadek znajdujemy rozwiązanie, jednak czujemy niedosyt, jakby czegoś nam mimo udzielonej odpowiedzi brakowało. Bywa też tak, że pytanie tak naprawdę nie istniało, że niepotrzebnie gubiliśmy z oczu to, co było naprawdę ważne. Cóż, jesteśmy tylko ludźmi więc popełniamy błędy, nawet najgłupsze.

Minąłem Ivara i wolnym krokiem podszedłem do przeciwległej ściany. Moje palce musnęły zimny kamień na którym wyrzeźbiono lub wymalowano wszystkie znane nam do tej pory gatunki smoków. Oczywiście resztę na bieżąco uzupełniano. Niedługo cała Sala zapełni się rycinami. Czy za tysiąc lat, gdy ktoś odnajdując owe malowidła uwierzy, że smoki naprawdę istniały, czy może pomyśli, że to tylko bajki, legendy...? Czy ktoś będzie pamiętał nas? Czy Berk wciąż będzie istniało?
Moja dłoń przesunęła się w prawo, przez wyżłobienia mogłem łatwo rozpoznać kontury smoka. To był Drzewokos. Dawno już żadnego nie widziałem. Obok niego stał wiking trzymający tarczę, jednak patrzył na smoka z uśmiechem. Gad naturalnie odpowiadał zuchwałym spojrzeniem.
- Czkawka...
Nie odwróciłem się. Wciąż poszukiwałem tego gatunku, który mnie interesował. Koszmar, Gronkiel... Ponad wszystkimi smokami górowała Nocna Furia, jednak tym razem nie ona była najważniejsza. Odpowiedź. Odpowiedź jest na wyciągnięcie ręki... Ogień w palenisku zasyczał i wzbił się mocniej w górę oświetlając większą część ściany. Był tam. Obok filara. Dokładnie tego, koło którego widziałem tatę.
Uśmiechnąłem się i wskazałem na malowidło.
- To jest nasza odpowiedź.
Jeźdźcy jednak stali cicho. Nie było żadnych krzyków zrozumienia, żadnych westchnień. Po prostu cisza. Odwróciłem się w ich stronę i zobaczyłem ze tylko Ivar przybrał pełen zrozumienia wyraz twarzy, ale on wiedział wcześniej. Pozostali patrzyli na mnie z lekkim zdziwieniem i być może znudzeniem.
- Nie mówcie, że nie poznajecie gatunku. - mruknąłem zrezygnowany. Nawet Śledzik zdawał się nie rozumieć.
- No przecież to Zmiennoskrzydły. - Astrid oparła się wygodniej i przekręciła lekko głowę. - Nie rozumiem co miało by w nim dawać odpowiedź.
Miałem ochotę westchnąć naprawdę głośno, ale powstrzymałem się.
- Co wiemy o Zmiennoskrzydłych? - zapytałem opierając się o ścianę.
- Plują kwasem. - odpowiedział niemal natychmiast Śledzik.
Kiwnąłem głową.
- Kamuflują się. - dodała Astrid a ja przytaknąłem.
- Mają doskonały słuch. - zdziwiło mnie trochę, że i Sączysmark postanowił dołączyć, jednak to wciąż nie była odpowiedź na którą czekałem.
- Są zarąbiste! - zawołały bliźniaki. Uniosłem lekko brew i popatrzyłem na nich z dezaprobatą. W końcu, kiedy wydawało mi się już, że minęła cała wieczność, Śledzik nabrał głośno powietrza w płuca. Tak mocno, że aż na policzki wyskoczył mu rumieniec.
- Hipnoza!
Klasnąłem w dłonie uradowany.
- Czekaj chwilę! - Astrid wstała i popatrzyła na obraz za mną. - Przecież nie było tam żadnego Zmiennoskrzydłego!
- Był, tylkośmy go nie widzieli. - wyjaśniłem spokojnie - Albo inaczej: myśleliśmy, że on to Nocna Furia. Rozumiecie?
Śledzik i Astrid wydawali się łączyć fakty, natomiast Sączysmark myślał tak intensywnie, że na jego czole pojawiły się kropelki potu. Bliźniaki, cóż... Jak zwykle bez zmian.
- Chcesz powiedzieć  - odezwała się ostrożnie Astrid - że to nie była żadna Nocna Furia, tylko Zmiennoskrzydły, który wtopił się w śnieg i zahipnotyzował nas tak, byśmy sądzili że on, to Nocna Furia, tak?'
- Dokładnie. - kiwnąłem głową i ruszyłem w ich kierunku.
- Ale przecież nikt z nas nie patrzył mu w oczy!
- Nie prawda... - Ivar odezwał się tak cicho, że nikt nie zdawał się go w ogóle słyszeć. Stanąłem obok niego i położyłem mu rękę na ramieniu.
- Ivar wam wyjaśni.
- Ten dzieciak? - Sączysmark parsknął śmiechem jednak widząc moje spojrzenie szybko się opanował.
- No dalej, w końcu to ty to wszystko odkryłeś. - uśmiechnąłem się do chłopca. Ivar pochylił głowę i uparcie patrzył w podłogę jednak odpowiedział.
- No bo... No bo nie musieliśmy wiedzieć, że patrzymy mu w oczy... To znaczy... Nie było wtedy dużo osób... Mam na myśli to, że...
Sączysmark przewrócił oczami i usiadł na stole ze znudzoną miną. Ivar spiął się jeszcze bardziej, więc poklepałem go lekko po hełmie.
- Ivar chce powiedzieć, że Zmiennoskrzydły patrzył na nas z ukrycia. Mógł tam siedzieć dłuższy czas i po kolei każdego omamiać. Czekał, aż nasze i jego spojrzenia się spotkają. Wtedy nas hipnotyzował. Nie odczuwaliśmy tego, ponieważ była to płytka hipnoza.
Śledzik pokiwał energicznie głową, natomiast Astrid zmarszczyła czoło.
- Czy w takim razie hełm też był tylko omamem?
Drgnąłem i ona to zauważyła. Nieznaczny ruch dłońmi, lekkie przygryźnięcie wargi, szybszy oddech.
Oddychaj.
Skup się.
- Nie. - pokręciłem głową unikając jej spojrzenia. - Zmiennoskrzydły odleciał kiedy znaleźliśmy hełm. Jego hipnoza nie działa na tak dużym obszarze. Ma ograniczony zasięg.
- Ach... No tak. - mruknęła Astrid i przeniosła spojrzenie na ściany. Śledzik gładził Sztukamięs po głowie udając, że nie słyszał ostatnich zdań. Sączysmark wciąż patrzył na nas znudzonym wzrokiem natomiast bliźniaki szalały bijąc się nawzajem. Szczerbatek ziewnął potężnie i tym samym zwrócił na siebie moją uwagę. Pogładziłem go pod brodą.
- Wybacz mordko, może następnym razem znajdziemy drugą Nocną Furię.
Smok zamruczał przyjaźnie i wepchnął swój łeb pod moje ramię.
- Co w takim razie robimy? - odezwał się Sączysmark a jego głos poniósł się echem po Sali. - Została nam tylko zagadka hełmu...
- Nie tylko, jest mnóstwo niewiadomych! - Śledzik przerwał Jorgensonowi jednak tamten nie zamierzał przestać.
- Oświeć mnie, czego jeszcze nie wiemy geniuszu?
- A wielu rzeczy! - Śledzik zmrużył oczy i wydął lekko wargi - Nie wiemy jak hełm się tutaj znalazł, jak KTOŚ go znalazł i nam podrzucił, kto kontroluje zachowanie Zmiennoskrzydłego i dlaczego smok postanowił temu komuś zaufać...
- Albo to, dlaczego jesteś takim...
- Dosyć! - zakończyłem ich wymianę zdań zanim Śledzik zdążył odgryźć się Sączysmarkowi. Jeszcze tego by mi brakowało, kłótni dwóch Jeźdźców. Spojrzałem na Ivara.
- Świetnie się spisałeś Ivar. Dziękuję ci, twoja pomoc była nieoceniona.
Chłopiec naciągnął jeszcze mocniej hełm na głowę jednak wciąż mogłem zobaczyć jego czerwony kark i zarumienione policzki.
- Możesz już wracać Ivar. - chłopiec obdarzył mnie pełnym wdzięczności spojrzeniem, ponownie ukłonił się głęboko i wybiegł z Sali a za nim poleciał Straszliwiec Straszliwy.
- Czkawka... - Astrid podeszła do mnie i chwyciła ukradkiem za rękę. - Co chcesz teraz zrobić?
Zastanowiłem się chwilę. Myśli przez głowę przelatywało miliony, ale nie mogłem żadnej wyraźnie odszyfrować. Po chwili wzruszyłem ramionami.
- Na razie muszę pamiętać o ceremonii wieczorem. Mam kilka godzin do niej, więc chciałbym zabrać Szczerbatka i polecieć, może coś znajdziemy, na coś się natkniemy.
- Lecę z tobą.
- Nie ma mowy. - żachnąłem się na co Astrid zareagowała zdumionym spojrzeniem. - Ktoś musi pilnować Berk, poza tym, to tylko kilka godzin zwykłego lotu.
- Jasne - prychnęła i w tej chwili wiedziałem już, że nie da za wygraną. Cała Astrid. Westchnąłem zrezygnowany.
- Śledzik - zwróciłem się do chłopaka przeczesując włosy. - Mógłbym cię prosić o przypilnowanie tu wszystkiego przez powiedzmy, dwie czy trzy godziny?
- No pewnie! - Śledzik przyłożył dłoń do skroni udając, że salutuje. - Nie masz się co martwić.
- Uuuu... - mruknął Sączysmark i uśmiechnął się lustrując nas wzrokiem. - Czyżbyście... Ała!
Zrezygnowany potarłem oczy, natomiast Astrid ściągała nogę z twarzy Sczysmarka, który leżał teraz na podłodze i jęczał coś niewyraźnie.
- Te, ale za co Astrid skopała Sączysmarka? - zapytał Mieczyk uchylając się przed ciosem od siostry.
- Pewnie przez to samo, za co codziennie obrywasz ode mnie. - odpowiedziała Szpadka próbując kopnąć brata.
- Przecież Sączysmark nie powiedział, że masz gruby...
- Och na Thora! Mam już tego dosyć, idziemy! - Astrid pociągnęła mnie za rękę. Za nami leniwie podążył Szczerbatek i Wichura. Zerknąłem z ukosa na Astrid i zauważyłem czerwone plamki na jej policzkach i szyi. Ledwie stłumiłem śmiech nie chcąc oberwać tak jak Jorgenson.

Śnieg przestał padać i było nawet trochę cieplej niż wcześniej. Na tyle, że Astrid zrezygnowała z naciągnięcia kaptura na głowę. Ucieszyłem się. Naprawdę lubiłem te malutkie drobinki mieniące się między jej kosmykami. Zamrugałem kilka razy kiedy zorientowałem się, że coś do mnie mówi.
- Co?
- Pytałam, gdzie najpierw lecimy.
Rozejrzałem się. Właściwie ciężko było określić gdzie powinniśmy najpierw szukać.
- Może po prostu lećmy w tą stronę gdzie zniknęła Nocna... To znaczy tamten Zmiennoskrzydły.
Astrid kiwnęła głową i dosiadła Wichury, ja natomiast zająłem miejsce na grzbiecie Szczerbatka. Zachwiałem się jakbym stracił dosłownie na chwilę kontrolę nad ciałem. Zdziwiłem się, bo nigdy nie miałem problemów przy dosiadaniu smoka, no może oprócz tego, kiedy byłem chory. Być może wciąż jeszcze odczuwałem osłabienie organizmu.
- Dobrze się czujesz? - Astrid oczywiście nie umknął tan fakt, więc wpatrywała się teraz we mnie z niepokojem. - Może powinniśmy zostać?
- Nic mi nie jest. - posłałem jej szybki uśmiech i klepnąłem Szczerbatka po karku dając tym samym znak by ruszył. Chwilę później znów poczułem to cudowne, odprężające uczucie wzbijania się w powietrze i pozostawiania na ułamek sekundy wszystkich zmartwień.
Kiedy otworzyłem oczy wszystko wróciło. Astrid leciała obok nas a chmury leniwie sunęły po niebie.
Coś mi mówiło, że ten lot przybliży nas w jakiś sposób do rozwiązania zagadki hełmu taty.

C.d.n.

~~***~~



Jak tam? Planuję na kolejny rozdział więcej akcji niż w ostatnich rozdziałach. Musiałam dać też odetchnąć bohaterom, nie jestem sadystką
Piszcie śmiało co sądzicie, jakie macie przemyślenia i co według was się zdarzy. Naprawdę miło mi czytać każdy komentarz. Bajo!


- - - - - -
"Szef ochrania to, co jest jego."

Offline

 

#36 2014-09-21 08:13:21

 Osaka2407

ZASTĘPCA ADMINA.

Zarejestrowany: 2014-08-29
Posty: 31

Re: To całkiem nowa historia

Prawdę mówią wolę nie odgadywać, co się zdaży. Przynajmniej na razie

Jak zwykle rozdział czyta się lekko i szybko i jak zwykle czuć, że chodzi o ten sam film (wiecie o co mi chodzi), tych samych bohaterów. Czkawka... jak to Czkawka, uparty... Astrid, cóż... nawet bardziej Jorgenson wredny, Śledzik raczej cichy, a bliźniaki... jak to one. Byle była rozwałka! Nie wiem czemu najbardziej podobał mi się moment, jak noga Astrid "przypadkiem" wylądowała na twarzy Smarka. W sumie nie wiem czemu, ale tak jest Może dlatego, że sam z chęcią bym mu takiego kopniaka sprzedał? Wiem, wiem, wredny jestem.

A tak na serio to nie spodziewałem się takiego manewru z drugą Nocną Furią. Ogólnie cały fan-fic coraz bardziej się lepi i trzyma kupy. A dodatkowo wciąga jak cholera!

Swoją drogą jak będę miał trochę więcej czasu to może machnę parę rysunków związanych z Twoim dziełem Ale najpierw kupię sobie dobre kredki


[...] your father... He never doubted. He always said you'd become the strongest of them all. And he was right. You have the heart of a chief, and the soul of a dragon. Only you can bring our worlds together. That... is who you are, son.
_________________________________
Nawet jeśli Ty w siebie nie wierzysz, to zawsze jest ktoś, kto w Tobie pokłada nadzieję.

Offline

 

#37 2014-09-21 09:36:38

 Chinatsa

ADMIN

Zarejestrowany: 2014-08-28
Posty: 149

Re: To całkiem nowa historia

Osaka2407 napisał:

Prawdę mówią wolę nie odgadywać, co się zdaży. Przynajmniej na razie

Jak zwykle rozdział czyta się lekko i szybko i jak zwykle czuć, że chodzi o ten sam film (wiecie o co mi chodzi), tych samych bohaterów. Czkawka... jak to Czkawka, uparty... Astrid, cóż... nawet bardziej Jorgenson wredny, Śledzik raczej cichy, a bliźniaki... jak to one. Byle była rozwałka! Nie wiem czemu najbardziej podobał mi się moment, jak noga Astrid "przypadkiem" wylądowała na twarzy Smarka. W sumie nie wiem czemu, ale tak jest Może dlatego, że sam z chęcią bym mu takiego kopniaka sprzedał? Wiem, wiem, wredny jestem.

A tak na serio to nie spodziewałem się takiego manewru z drugą Nocną Furią. Ogólnie cały fan-fic coraz bardziej się lepi i trzyma kupy. A dodatkowo wciąga jak cholera!

Swoją drogą jak będę miał trochę więcej czasu to może machnę parę rysunków związanych z Twoim dziełem Ale najpierw kupię sobie dobre kredki

Chciałabym jakoś bardziej wprowadzić postać bliźniaków bo wręcz kocham ich "fazy", ale ciężko mi się o nich pisze, ale w końcu doczekają się swojego większego "momentu". Co do pozostałych: Najlepiej pisze mi się o Czkawce chyba dlatego, że znamy go najlepiej. Astrid też. Śledzik jest dość łatwą postacią natomiast u Sączysmarka trudność sprawia przedstawienie tego że jest wredny ale mimo wszystko traktuje Czkawkę i pozostałych jak przyjaciół (choć oczywiście się do tego nie przyzna).
Zabieg z Nocną Furią długo siedział mi w głowie i po prostu wydawał mi się najlepszy w tym wypadku. Oczywiście od samego początku nie miałam zamiaru wprowadzać drugiej NF, Szczerbatek jest jedyny, oryginalny.
O takie rysunki to było by coś świetnego Sama bym porobiła, ale czasu brak, wolę przeznaczyć ten co mam na pisanie właśnie
I oczywiście dziękuję za miłe słowa.


- - - - - -
"Szef ochrania to, co jest jego."

Offline

 

#38 2014-09-21 11:01:52

Antrakt

Uczeń Akademii

Zarejestrowany: 2014-09-06
Posty: 50

Re: To całkiem nowa historia

Chinatsa napisał:

Chciałabym jakoś bardziej wprowadzić postać bliźniaków bo wręcz kocham ich "fazy"

Słyszałem od kilku osób, że wolą bardziej bliźniaki niż reszte bohaterów, bo właśnie tak jak piszesz - najlepsze jest ich zachowanie, często kompletnie nienormalne i zaskakujące. Dlatego wzmianki o nich w opowiadaniu są jak najbardziej mile widziane .

Chinatsa napisał:

Zabieg z Nocną Furią długo siedział mi w głowie i po prostu wydawał mi się najlepszy w tym wypadku. Oczywiście od samego początku nie miałam zamiaru wprowadzać drugiej NF, Szczerbatek jest jedyny, oryginalny.

Wiedziałem, taka wersja jest najlepsza ^^.

Osaka2407 napisał:

Nie wiem czemu najbardziej podobał mi się moment, jak noga Astrid "przypadkiem" wylądowała na twarzy Smarka.

Mnie też bardzo bawi takie sytuacyjne używanie przemocy, bo najczęściej Astrid ma ku temu dobry powód .


Obstawiam, że polecą do miejsca, gdzie ten hełm powinien sobie spokojnie spoczywać. Na pewno będą niemile zaskoczeni .

Rozdział rzeczywiście jest pewną formą odpoczynku od akcji i dobrze, bo dłuższa, wspólna dyskusja większości bohaterów w jednym miejscu jest tego warta - o poranku świetnie się coś takiego czyta.
Cisza przed burzą .

Tak trzymać.

Offline

 

#39 2014-09-21 12:26:18

WielkiMou

Smoczy Jeździec

Zarejestrowany: 2014-08-31
Posty: 136

Re: To całkiem nowa historia

OK, jednak podejmę się komentowania

Rozdział jak zwykle znakomity, sam się czyta i wzbudza emocje. Kolejne zaskoczenie ze zmiennoskrzydłymi w roli głównej Bardzo podoba mi się wprowadzenie w naturalny sposób nowej ciekawej postaci, wszystko jak na razie idzie wspaniale, mam nadzieję, że każdy kolejny rozdział będzie jeszcze lepszy

Ogólnie twój fanfick jest niesamowicie naturalny


"Bear Island knows no king but the King in the North, whose name is Stark."
-Lyanna of House Mormont

Offline

 

#40 2014-09-21 13:33:18

 Chinatsa

ADMIN

Zarejestrowany: 2014-08-28
Posty: 149

Re: To całkiem nowa historia

Antrakt napisał:

Obstawiam, że polecą do miejsca, gdzie ten hełm powinien sobie spokojnie spoczywać. Na pewno będą niemile zaskoczeni .

Rozdział rzeczywiście jest pewną formą odpoczynku od akcji i dobrze, bo dłuższa, wspólna dyskusja większości bohaterów w jednym miejscu jest tego warta - o poranku świetnie się coś takiego czyta.
Cisza przed burzą .

Szczerze to jeszcze się zastanawiam nad tym, co takiego może im się przytrafić podczas ich wypadu i w takich momentach żałuję tego, że wszystko opisuje z punktu widzenia Czkawki a nie lubię nagle zmieniać (nawet na chwilę) narracji. Dziękuję i mam nadzieję nie zawieść kolejnymi rozdziałami

WielkiMou napisał:

Rozdział jak zwykle znakomity, sam się czyta i wzbudza emocje. Kolejne zaskoczenie ze zmiennoskrzydłymi w roli głównej Bardzo podoba mi się wprowadzenie w naturalny sposób nowej ciekawej postaci, wszystko jak na razie idzie wspaniale, mam nadzieję, że każdy kolejny rozdział będzie jeszcze lepszy

Ogólnie twój fanfick jest niesamowicie naturalny.

Tak się właśnie zastanawiałam czy nie będzie to (akcja ze zmiennoskrzydłymi) zbyt naciągane, ale w sumie i tak wiele o nich nie wiemy a hipnoza może mieć różne stany. Ivar to teraz moja druga ulubiona postać zaraz po Czkawce mimo iż występuje tylko u mnie Gustaw wydawał mi się zbyt podobny do Sączysmarka i Astrid, musiałam stworzyć kogoś kto będzie taki jak Czkawka. Cieszę się że rozdziały są naturalne, właśnie tego słowa mi brakowało kiedy opisywałam jakie chciałabym żeby to opowiadanie było


- - - - - -
"Szef ochrania to, co jest jego."

Offline

 

#41 2014-09-21 18:23:11

Antrakt

Uczeń Akademii

Zarejestrowany: 2014-09-06
Posty: 50

Re: To całkiem nowa historia

Chinatsa napisał:

Tak się właśnie zastanawiałam czy nie będzie to (akcja ze zmiennoskrzydłymi) zbyt naciągane, ale w sumie i tak wiele o nich nie wiemy a hipnoza może mieć różne stany. Ivar to teraz moja druga ulubiona postać zaraz po Czkawce mimo iż występuje tylko u mnie Gustaw wydawał mi się zbyt podobny do Sączysmarka i Astrid, musiałam stworzyć kogoś kto będzie taki jak Czkawka. Cieszę się że rozdziały są naturalne, właśnie tego słowa mi brakowało kiedy opisywałam jakie chciałabym żeby to opowiadanie było

W moim odczuciu Gustaw jest raczej postacią, którą bardzo się nie polubi. Najważnieszym powodem jest jego imię, Ivar jest zdecydowanie bardziej przystępne .

Offline

 

#42 2014-09-26 12:31:37

Momomai8

Moderator

Zarejestrowany: 2014-08-28
Posty: 61

Re: To całkiem nowa historia

Coraz lepsze rozwinięcie. Rozdział przyjemny w czytaniu, i choć nie narzuca zbędnej akcji, to widać, że coś się dzieje. A Ivara już zaczynam lubić.


,,Normalni ludzie danwno by się stąd wynieśli, ale nie my! Jesteśmy wikingami!"

Offline

 

#43 2014-09-28 01:33:02

 Chinatsa

ADMIN

Zarejestrowany: 2014-08-28
Posty: 149

Re: To całkiem nowa historia

Rozdział 10)



- Dokąd lecimy?
- Po prostu przed siebie.
Fale uderzały o skały rozpryskując słoną wodę dookoła. Miliony kropel opadało na kamień i powoli spływało ponownie do morza. Czasem mogliśmy dostrzec zarys Gromogrzmota pojawiający się tuż pod powierzchnią wody, a czasem ponad falę wzbijał się Wrzeniec, rykiem oznajmiając swoją obecność. Co jakiś czas przelatywały obok nas inne smoki, najczęściej były to jednak stada Straszliwców, które niedaleko miały swoją wyspę i prawdopodobnie wybrały się na łowy. Przekręciłem głowę w lewą stronę i spojrzałem na Astrid. Jej nagie ramiona pokryła gęsia skórka, jednak cała sylwetka pozostała wyprostowana i nic, prócz owego skrawka gołego ciała, nie pokazywało, że dziewczyna odczuwa przeszywające zimno. Uśmiechnąłem się lekko. Myśl, że miałbym lecieć teraz z odkrytymi ramionami sprawiała, że automatycznie zaczynałem się trząść. Jeżeli pomyśleć, to rzadko kiedy odkrywałem nie tylko ramiona, ale i resztę ciała. W jakiś sposób czułem się tak bezpieczniej. Nie musiałem się martwić, że moje chude dłonie czy kościste ramiona zostaną uwydatnione i wszyscy będą mogli zobaczyć jak kruchego i słabego wodza ma Berk. Oczywiście przez te pięć lat nabrałem trochę ciała, stałem się silniejszy i mogłem nawet pochwalić się widocznymi mięśniami ukrytymi pod naramiennikami, jednak do poziomu typowego wikinga brakowało mi jeszcze wiele. Sączysmark nie raz nie dwa próbował namówić mnie do wspólnych ćwiczeń żebym "wyglądał jak na wikinga przystało", jednak za każdym razem odmawiałem. Gdybym miał wyglądać jak Jorgenson, wyglądał bym tak już dawno. Praca w kuźni była ciężka, a ja przecież zacząłem tam pracować odkąd ledwo nauczyłem się chodzić. Lata dźwigania dzień w dzień mieczy, toporów, tarcz i zbroi powinny stworzyć ze mnie "prawdziwego wikinga", ale jakimś sposobem moje ciało opierało się i buntowało. Byłem wytrzymały jak mało kto, jednak ciągle nie mogłem przybrać sensownej wagi. Winę mogło ponosić moje odżywianie się, a raczej jego brak. Jadłem mało i często tylko raz dziennie. Skąd więc organizm miał czerpać siły? Tak czy inaczej, prawdopodobnie do końca swoich dni pozostanę chuderlawym chłopaczyną ze sztuczną nogą. Nie żeby mi to w jakiś sposób mocno przeszkadzało. Już nie. Kiedyś zastanawiałem się, dlaczego tylko na mnie skupia się cała uwaga, Mieczyk przecież też nie należy do najsilniejszych wikingów, jeszcze pięć lat temu może i był wyższy ode mnie, ale siłą niemal mu dorównywałem. Po jakimś czasie zrozumiałem, dlaczego to ja stałem się kozłem ofiarnym. Po pierwsze, większość czasu spędzałem w kuźni a na uroczystościach pierwszy odchodziłem od stołu. Zebrani nawet nie zauważali, że znikałem. Nic dziwnego, siedząc obok taty musiałem wydawać się jeszcze mniejszy i mizerniejszy, do tego padał na mnie jego cień, więc odpowiednim pytaniem byłoby czy oni mnie w ogóle dostrzegali. Po drugie, ja byłem synem wodza i już samo to powinno czynić ze mnie chodzącą skałę. Przewrotność losu sprawiła jednak, że bliżej mi było do kruchej gałęzi. Takiej, co to wystaje z ogromnego, grubego konara drzewa i podczas kiedy ono przy silnym wietrze stoi niewzruszone, ta mała gałązka zwraca się raz w jedną, raz w drugą stronę szarpana mocnymi podmuchami.
Gdyby nie Szczerbatek, ta gałązka, ten patyczek już dawno leżał by połamany i zapomniany.
- Trzymasz się jakoś?
Astrid odpowiedziała mi prychnięciem, jednak jej ramiona zatrzęsły się mimowolnie.
- Nie chciałem po prostu żebyś się rozchorowała.
- Och, w takim razie wiesz w końcu jak my się czuliśmy wtedy.
Przewróciłem oczami. No tak, Astrid zawsze miała gotową odpowiedź i potrafiła zgasić mnie chociażby jednym spojrzeniem.
- No dobra, już was przepraszałem za tamto.
- Może i tak, ale nie zmienia to faktu, że postąpiłeś niezwykle głupio. Nawet jak na ciebie.
Z moich ust wydobyło się westchnięcie. Od czasu mojej choroby trochę już minęło, a jednak Astrid wciąż wypomina mi błędy. Oczywiście przyzwyczaiłem się do krytyki, co więcej, zgadzałem się z nią, jednak mimo wszystko akurat tamten czas próbowałem wydrzeć z pamięci, lub zakopać w niej tak głęboko, że sam bym o tym zapomniał.
- Jesteś niemożliwa Astrid. - mruknąłem a ona podlatując bliżej posłała mi szybki cios w ramię. Chciałem rzucić w jej kierunku jakąś kąśliwą uwagę, jednak kiedy jej dłoń spotkała się z moim ramieniem znowu poczułem jak tracę równowagę. Tym razem jednak to odrętwienie trwało dłużej, więc przechyliłem się niebezpiecznie w prawą stronę. Moja lewa noga swobodnie zwisała przy bok smoka ponieważ chwilę wcześniej zablokowałem płetwę Szczerbatka. W taką pogodę, przy wietrze, który wiał nieustannie, niezbyt silnie ale i nie przesadnie słabo, mogłem zaufać Szczerbatkowi i jego umiejętnościom samodzielnego latania. Prądy powietrza wiały od spodu, więc smok mógł swobodnie unosić się w powietrzu bez mojej pomocy. Przechylałem się coraz bardziej, a co dziwniejsze, z moich ust nie wydobył się żaden dźwięk, żaden krzyk czy nawet piśnięcie. Kiedy już miałem wrażenie, że spadnę z grzbietu smoka poczułem parę ramion chwytających mnie w pasie. W tym momencie odzyskałem kontrolę nad ciałem i złapałem się przodu siodła. Powróciłem do dawnej pozycji.
- Co to miało być?
Nie odwracając głowy wzruszyłem ramionami. Astrid siedziała teraz za mną a Wichura leciała obok nas od czasu do czasu oglądając się na swojego jeźdźca. Szczerbatek zaskomlał cicho.
- Zatrzymamy się na tamtej wyspie. - Astrid nawet nie pytała mnie o zdanie, po prostu podjęła decyzję. Wciąż siedziała za mną i wciąż trzymała mnie w pasie, choć już nie tak mocno. Przypomniał mi się nasz pierwszy wspólny lot. Zobaczyłem wtedy po raz pierwszy zupełnie inną dziewczynę niż tą, którą widziałem na co dzień a mimo to, spodobała mi się jeszcze bardziej, bo była sobą. Nie udawała nikogo, po prostu była naturalna. I nadal jest.
Dotarliśmy na niewielką wyspę i wylądowaliśmy pośrodku pokrytej nietkniętym jeszcze przez żadne zwierzę śniegiem polany. Wyspa oczywiście nie była na tyle mała, że można by ją było całą obejść w godzinę, jednak do Berk czy nawet Smoczej Wyspy było jej daleko.
Astrid pierwsza wskoczyła w śnieg i zapadła się w nim po kolana. Szybko również zeskoczyłem ze smoka, po przeciwnej stronie niż Astrid więc na chwilę jej postać przysłoniły mi łuski smoczej skóry.
- Co ty tam wyprawiałeś? - Astrid obeszła już Szczerbatka i patrzyła na mnie wzrokiem, który widziałem już u niej nie raz i wiedziałem, że ciężko będzie zmienić temat rozmowy.
- Nie wybrałaś na postój złej wyspy przypadkiem? - zapytałem niewinnie rozglądając się wokół. Sądząc po braku śladów na wyspie, mogło to być siedlisko Szeptozgonów kryjących się pod nią w jaskiniach. Co gorsza, robiąc jeden zły krok można byłoby wpaść w ich dziury zasypane śniegiem. Wolałem nie myśleć jak mogło by się to skończyć.
- Nie zmieniaj tematu. Co stało się tam na górze?
Astrid nie dawała za wygraną więc przetarłem oczy, które piekły nieznośnie od arktycznego wiatru.
- Skąd mam wiedzieć? Masz siłę, to i...
- Dobrze wiesz, że to nie był mocny cios. Kiedyś nawet byś się nie zachwiał a teraz gdybym cię nie złapała, pływał byś w morzu.
- Nie wiem. - odparłem szybko chcąc by przestała mnie wypytywać. Skąd miałem wiedzieć, dlaczego zareagowałem w taki sposób? Dlaczego moje ciało w ogóle mnie nie posłuchało i już drugi raz postanowiło zrobić coś wbrew mojej woli? - Po prostu straciłem równowagę.
- Ty nie tylko straciłeś równowagę, ale cały zdrętwiałeś. - Astrid zrobiła krok w moją stronę i przyjrzała mi się uważnie. Ja również patrzyłem jej w oczy, jednak z każdą sekundą czułem jak po karku przebiega coraz to silniejszy dreszcz. W końcu dałem za wygraną i odwróciłem wzrok udając, że poprawiam coś przy siodle.  - Co się z tobą dzieje ostatnio?
- Nic, czym trzeba by było się martwić. Astrid... - westchnąłem kolejny raz i odwróciłem się chwytając ją za rękę. - To wszystko to po prostu jakieś głupie zbiegi okoliczności. Prawdopodobnie to przemęczenie, zagapienie się lub może nie do końca wyleczony organizm. Nie trzeba się martwić czymś, co może mieć banalne wytłumaczenie.
- Dla mnie nie jest to takie jasne. - Astrid wysunęła dłoń z mojego uścisku i rozejrzała się. Jej wzrok padł na jedną z jaskiń. - Wejdźmy tam. Przyda nam się trochę ciepła, a i mi lepiej się będzie myślało.
Podążyłem za nią uważnie stawiając każdy krok.

Jaskinia nie była zbyt duża. Ledwo mieściła nas i nasze smoki, jednak kiedy ułożyły się na ziemi pozostawało jeszcze całkiem sporo miejsca. Lekki półmrok ogarnął nasze sylwetki zsyłając na nasze umysły senność i obojętność.
Wichura posiada jako Śmiertnik najgorętszy ogień, więc roztopiła kilka większych głazów byśmy mogli się wszyscy ogrzać. Astrid usiadła opierając się o swojego smoka, natomiast ja stałem oparty o ściany jaskini.
- Więc?
- Co? - zapytałem chociaż wiedziałem o co chce zapytać.
- Och, nie udawaj głupiego, to do ciebie nie pasuje. - Astrid założyła ręce na piersi i wbiła we mnie oskarżający wzrok. Przeczesałem palcami lekko wilgotne od śniegu i morskiej bryzy włosy.
- Co mam ci powiedzieć Astrid? - znów dałem za wygraną. Gdyby nie sytuacja, Astrid pewnie przybrała by zadowolony wyraz twarzy. Teraz jednak po prostu siedziała i patrzyła na mnie uważnie. - Mam ci dać wyjaśnienie? Nie mam żadnego, nie wiem czemu moje ciało tak zareagowało. Być może tak jak mówiłem wcześniej, to przemęczenie a może coś innego.
- Co by to nie było, jest niebezpieczne. Pomyśl co by się stało, gdybyś leciał sam ze Szczerbatkiem. Nad lądem, skałami... To nie jest normalne Czkawka.
- To CO powinienem zrobić? - warknąłem. Męczyło mnie już to ciągłe wypytywanie. Nie byłem encyklopedią, nie miałem na wszystko odpowiedzi - Mam się zamknąć w domu i nie wychodzić?
- To nie był by taki głupi pomysł zważywszy, że miejsce wodza jest na wyspie! - Astrid też postanowiła dać upust swojej złości. Nasza pierwsza poważniejsza kłótnia, mógłbym to gdzieś zapisać.
- Mam dosyć siedzenia w domu i gapienia się w cztery ściany!
- Bo w ogóle nie wychodzisz do ludzi!
- Ja?! - popatrzyłem na Astrid po raz pierwszy czując do niej autentyczną złość. - Ja nie wychodzę do ludzi? A kto codziennie lata od domu do domu załatwiając jakieś głupie sprawy, których ludzie nie mogą załatwić sami między sobą?
- No właśnie! - Astrid poderwała się z ziemi a Wichura cicho zamruczała. - Gdyby nie to, już w ogóle odciął byś się od wszystkich i wszystkiego! Całkowicie zaniedbałeś Akademię, zwaliłeś wszystko na nasze głowy w dodatku kompletnie o siebie nie dbasz! Widziałam cię jak leżałeś w łóżku podczas choroby, prawie nie było cię widać spod koców, tak schudłeś! Teraz kiedy cię łapałam mogłam wyraźnie policzyć twoje żebra!
- Nic nie poradzę na to, że nie mam ochoty jeść! Sama nie jesteś lepsza! - spróbowałem strategii obronnej. Kto wie, może się uda. - Widzę, że też chudniesz a kiedy jesz wyglądasz jakbyś chciała...
- Bo się martwię o ciebie! - Astrid postąpiła do przodu i chwyciła mnie za klamrę na piersi - Jak mam jeść widząc, że nie radzisz sobie z samym sobą?! Wszystkim nam jest przykro po tym co się stało, ale próbujemy żyć dalej! Na Odyna, świat przecież się nie kończy na śmierci kilku osób!
Zacisnąłem zęby i wyrwałem się z jej uścisku. Mój umysł zdawała się przesłaniać biała plama. Plama pełna furii i żalu, bo oto osoba, którą kochałem całym sercem powiedziała boleśnie prawdziwe słowa. Wiedziałem że ma rację, jednak to ostanie zdanie najbardziej mnie zabolało. Mimo iż była to największa prawda, nie sądziłem, że Astrid posunie się do tego by powiedzieć to w końcu na głos. Oczywiście w pewnym sensie zmusiłem ją do tego, ale mogła się powstrzymać, skłamać, po prostu mnie uderzyć...
- Czkawka, ja nie chciałam... Nie to miałam na myśli... - Astrid chyba zdała sobie sprawę jak bolesne były jej słowa, jednak nic nie zmieni tego, że już padły. Nie cofnie czasu. Nikt nie cofnie.
- Nie. - odwróciłem się od niej i wyszedłem na zewnątrz. Szczerbatek niemal natychmiast podniósł się i podbiegł do mnie patrząc pytającym wzrokiem to na mnie, to na Astrid, która stała z zaróżowionymi policzkami zdradzającymi jej niedawny wybuch złości. - Dokładnie to chciałaś powiedzieć i powiedziałaś. I miałaś rację.
- Ja nie...
- Przestań! - pierwszy raz mój głos wypełnił się taką złością w stosunku do Astrid. To była zupełnie inna złość niż ta skierowana do Drago, czy Szczerbatka gdy był pod wpływem Alfy. Nie mogłem jej określić, ale wiedziałem, że wypełniała mnie całego. Paliła w piersi i rozszarpywała gardło podjudzając by krzyknąć jeszcze raz i jeszcze i jeszcze! Ukryłem na chwilę twarz w dłoniach i oddychałam głęboko próbując pozbyć się tego okropnego uczucia. Nie chciałem jej krzywdzić. Nie chciałem sprawiać jej bólu, a jednak musiałem powiedzieć to, co siedziało mi na duszy już od kilku lat. Nie odrywając dłoni od twarzy potrząsnąłem gwałtownie głową. - Gdybym nie znalazł Szczerbatka, wciąż mielibyście mnie za kompletne zero! Prawda jest taka, że zobaczyliście że jestem coś wart dopiero po tym jak Czerwona Śmierć została pokonana! Wcześniej udawaliście, że nie istnieję!
Astrid chyba nie wiedziała co powiedzieć, bo słyszałem tylko jej szybko oddech. Nie ważne, nie obchodziło mnie to. Powiedziałem to, co najbardziej mnie raniło. Już po tym jak obudziłem się pięć lat temu pomyślałem, że tylko przez to co się stało ludzie zobaczyli, że jestem coś wart i od tej pory dzień w dzień, noc w noc, myślałem o tym. Jeden źle wycelowany centymetr tamtej nocy, jedna inaczej podjęta decyzja i na zawsze pozostał bym niewidoczny dla całej osady. Dalej snuł bym się samotnie po wiosce udając że nie istnieję.
- Czkawka.
Otarłem wierzchem dłoni twarz i odwróciłem się chcąc złapać jedną z uprzęży Szczerbatka ale moja dłoń zatrzymała się w połowie drogi a kolana ugięły sprawiając, że upadłem prosto w wydeptany już przez nas wcześniej śnieg.
Przez głowę przebiegło tysiące myśli, tysiące dźwięków i obrazów a ja po prostu opadałem i opadałem nie mogąc nawet mrugnąć.
Astrid, co się ze mną dzieje?

C.d.n.

~~***~~



Równiutko 10-jubileuszowy rozdział Oby wena dalej dopisywała (i czasem komentarz jakiś ^-^), tego sobie życzę, a wam miłej zabawy podczas czytania tego i kolejnych rozdziałów.


- - - - - -
"Szef ochrania to, co jest jego."

Offline

 

#44 2014-09-28 07:00:03

 Osaka2407

ZASTĘPCA ADMINA.

Zarejestrowany: 2014-08-29
Posty: 31

Re: To całkiem nowa historia

Jak zwykle czyta się lekko i przyjemnie. Ten rozdział mnie zaintrygował. Co się z tego rozwinie? Nie mam pojęcia, ale wiem że całość zaczyna się kleić i stanowić całość. BTW pierwsza poważna kłótnia Czkawki i Astrid. Nie wpadłbym na takie kontynuowanie opowiadania

Na razie daję 9/10. A czemu nie 10/10? Bo to jeszcze nie koniec opowiadania Ale poczekamy i coś czuję, że ocena 10/10 będzie jak najbardziej na miejscu


[...] your father... He never doubted. He always said you'd become the strongest of them all. And he was right. You have the heart of a chief, and the soul of a dragon. Only you can bring our worlds together. That... is who you are, son.
_________________________________
Nawet jeśli Ty w siebie nie wierzysz, to zawsze jest ktoś, kto w Tobie pokłada nadzieję.

Offline

 

#45 2014-09-28 10:02:12

WielkiMou

Smoczy Jeździec

Zarejestrowany: 2014-08-31
Posty: 136

Re: To całkiem nowa historia

Cóż, nie mam co komentować, absolutnie genialne. To już 10 rozdziałów, a wydaje się, że minęło kilka dni
Warto było czekać na ten rozdział, bo przewyższył on poziomem 2 poprzednie ( przynajmniej według mnie), które choć były genialne, nie były tak interesujące


"Bear Island knows no king but the King in the North, whose name is Stark."
-Lyanna of House Mormont

Offline

 
Admin Moderator Użytkownik

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi

[ Generated in 0.119 seconds, 9 queries executed ]


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.notabene.pun.pl www.genelia-d-souza.pun.pl www.tecktonik.pun.pl www.graopokemon.pun.pl www.imir2010.pun.pl